Sopocka Jesień 2022

Data: 08.10.2022
Miejsce: Sopot
Dystans: ~6,4 km

Ostatnią imprezę w cyklu Czterech Pór Roku stanowiła sopocka jesień. Bieg nieco dłuższy niż pozostałe, bo oficjalnie trasa miała mieć 7 km. Ta, zgodnie z zapowiedzią, wyglądała podobnie jak przed rokiem, choć wtedy zegarki większości biegaczy zmierzyły dystans ok. 6,4 km.

W ubiegłorocznej edycji zająłem 6. miejsce open i 2. w M30. Teraz byłem w nieco lepszej formie, jednak miałem mało czasu na pełną regenerację po półmaratonie. Trudno też było przewidzieć ilu biegaczy na moim i wyższym poziomie pojawi się na biegu pośród prawie 130 startujących. Pogoda tego dnia zapowiadała się bardzo słoneczna i zaskakująco ciepła jak na prawie połowę października 😉

Organizacyjnie bieg nie odstawał od pozostałych sopockich imprez; pakiety wydawano sprawnie, nie zabrakło depozytu, a na mecie czekały na wszystkich banany oraz herbata. Jedyne moje obawy budziło oznaczenie oraz zabezpieczenie trasy – przegapienie zakrętu czy wbiegnięcie w spacerowiczów to nic przyjemnego, gdy walczy się o miejsca na podium.

Po odbiorze pakietów rozpocząłem szybką rozgrzewkę badając jednocześnie początek trasy poprowadzonej łączką na skraju sopockich błoni. W końcu, wraz z pozostałymi biegaczami, stanąłem na linii startu, by w samo południe, ruszyć przez sopockie błonie.

Przebieg

Po pierwszej prostej wyklarował się lider stawki, którego się trzymałem. Rywal jednak narzucił dość mocne tempo i z czasem nie odpuszczał, a jego przewaga nad pozostałymi wyraźnie rosła. Mi z kolei w kark dyszało 2-3 kolejnych przeciwników, niemniej nikt nie kwapił się do wyprzedzania. Od początku dawała o sobie znać bardzo niska wilgotność, przez którą momentalnie język w ustach wysychał na wiór.

Po wybiegnięciu z łączki ruszyliśmy w kierunku Żabianki poprzez sopockie błonia, mijając spacerowiczów i ekipy grillujące wzdłuż ścieżki. Starałem się utrzymać tempo w granicach ~3:30 dające mi nadal szanse na nawiązanie dalszej walki o zwycięstwo. Po przebiegnięciu przez błonia trasa wiodła nas w kierunku Ergo Areny, a po jej obiegnięciu nawracała. Z czasem lider oddalał się coraz bardziej, mniej więcej w tym miejscu miał już kilkanaście sekund przewagi. O zwycięstwo może nie dałoby już się powalczyć, ale zabezpieczenie drugiej pozycji powinno być jak najbardziej możliwe.

W drodze powrotnej trasa poprowadzona została piaszczystą ścieżką przez dzikie łąki oraz szuwary, wśród których łatwo było o pomyłkę trasy. Na szczęście w oddali widziałem jeszcze lidera oraz prowadzący go quad, a w strategicznych punktach trasy rozstawieni byli wolontariusze. Obyło się zatem bez pomyłek, a w trudniejszym terenie podążający za mną biegacze nieco zwolnili.

Końcówka pętli prowadziła skrajem boiska oraz gruntowymi ścieżkami, gdzie trzeba było pobiec nieco bardziej asekuracyjnie. Do tego miejsca zbudowałem już niewielką przewagę, której nie zamierzałem stracić przez jakąś nierówną kępę trawy. Trasa dalej wiodła w stronę łączki, gdzie znajdował się start i meta, jednak dla nas był to dopiero półmetek zmagań. Zegarek w połowie pokazał mi czas ~11:35 i dystans ~3,2 km, czyli bardzo podobnie, jak przed rokiem.

Fot. Karolina Misztal

Druga pętla i finisz

Przy ponownym pokonywaniu trasy nie widziałem już nawet przeciwnika przede mną, natomiast moja przewaga nad trzecim rywalem była dość wyraźna. Mimo to początek dał mi się trochę we znaki i choć zwolniłem nieco, to nadal kontrolowałem dzielący mnie dystans do kolejnego biegacza.

Przy drugiej pętli dochodził jeszcze problem wyprzedzania, jednak pierwszych biegaczy mijałem dopiero w okolicy Ergo Areny, gdzie trasa była dość szeroka. Problemem były natomiast łączki i gruntowe ścieżki, gdzie łatwo było o moment nieuwagi i skręconą kostkę. Na szczęście udało mi się bezpiecznie minąć innych i dotrzeć znowu na błonie, gdzie pozostało mi do pokonania ostatnie 400 metrów. Z daleka słyszałem już, że zwycięzca dotarł na metę.

Pozostało mi już tylko postawić kropkę nad i. Przyspieszyłem nieco w końcówce i z kilkunastosekundową przewagę nad trzecim rywalem zameldowałem się na mecie z czasem 23:35. Zająłem tym samym 2. miejsce open ze stratą prawie 50 sekund do zwycięzcy. Za dużą, żeby coś jeszcze urwać, tym bardziej, że drugą pętlę pokonałem o ok. 30 sekund wolniej. Finalnie, mimo niepełnej regeneracji, wykręciłem czas bardzo zbliżony do ubiegłorocznego. jednak tym razem udało się wskoczyć kilka pozycji wyżej, z czego jestem bardzo zadowolony 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *