Powrót Biegu Niepodległości w Gdyni

Data: 11.11.2022
Miejsce: Gdynia
Dystans: 10 km

Niegdyś coroczny cykl gdyńskich 4 biegów ulicznych uświetniał rywalizację trójmiejskich biegaczy na dystansie 5 i 10 km. Sytuację zmieniła pandemia, przez którą cały cykl w zasadzie przestał na jakiś czas istnieć. Sam w Gdyni na 11 listopada startowałem ostatni raz 4 lata temu i z niecierpliwością czekałem na powrót cyklu biegów.

Niestety początek 2022 nie zapowiadał zmiany w temacie organizacji biegów przez Gdyńskie Centrum Sportu. Nie podjęto przygotowania ani Biegu Urodzinowego, ani późniejszych imprez i już zdążyłem się pogodzić z dalszym wyczekiwaniem. Na szczęście kilka tygodni temu GCS ogłosiło zapisy na ostatni bieg dawnego cyklu – Bieg Niepodległości. Zapewne poza mną wielu zawodników czekało na wiadomość o kolejnym biegu w Gdyni, tym bardziej z tak sprawdzonym już organizatorem.

W ostatnich latach w Narodowe Święto Niepodległości stawiałem zwykle na rywalizację w Sopocie, gdzie organizowany jest bieg po plaży. Stanowi to przyjemną odmianę od startów w mieście, ale przy takim deficycie ulicznych dyszek musiałem skorzystać z okazji i w tym roku wybrałem Gdynię 😉

Organizacja

Tegoroczny Bieg Niepodległości zapowiedziano na trasie sprawdzonej już podczas innych gdyńskich biegów, jeszcze przed pandemią. Organizatorzy planowali zafundować nam szybki początek przez długi zbieg i później podbieg tą samą drogą. Trasa pod positive split, ciężka do bicia rekordów, a do tego wiele osób źle rozkłada tu siły.

Poza trasą powtórzono też ulokowanie miasteczka biegowego na hali gdyńskiej areny. Znalazło się tam miejsce na expo ze stanowiskami sponsorów, fundacji DKMS oraz kilka dodatkowych atrakcji. Wydawanie pakietów startowych przebiegało sprawnie, a sam pakiet zawierał też kilka dodatków od sponsorów.

Co prawda pogoda do biegania w dniu zawodów była znakomita, ale przez niedawne przyzwyczajenie do znacznie wyższych temperatur musiałem ubrać się nieco grubiej, trochę ryzykując przegrzanie. Szyki pokrzyżować mógł mi też spadek formy po niedawnym urlopie, co odczuwałem aż do dnia startu. Dodatkowo, ostatnio skupiłem się już na wstępnych przygotowaniach pod trailowe starty na przełomie listopada i grudnia. Dlatego będąc nie do końca pewnym swojej dyspozycji tego dnia postanowiłem nie walczyć o kolejną życiówkę, a jedynie zrobić ze startu mocniejszy trening 😉

11 listopada rano stawiłem się przy gdyńskiej arenie jedynie z niewielkim wyprzedzeniem, zostawiłem plecak w depozycie i wyszedłem się rozgrzać.

Pośród tłumu prawie 2000 zawodników odnalazłem Sławka i Mateusza – kolegów z pracy, którzy planowali pobiec z tempem zbliżonym do mojego. Wkrótce przeszliśmy do żółtej strefy startowej przeznaczonej dla zawodników celujących w czasy między 35 a 40 minut i oczekiwaliśmy na odliczanie.

Przebieg

W końcu ruszyliśmy, najpierw ulicą Górskiego przy stadionie rugby, a dalej ulicą Łużycką. Nie było tłoku podczas walki o pozycje, w zasadzie też niewiele wyprzedzania. Ruszyłem dość spokojnie i stopniowo się rozpędzałem, a mimo lekkiego wiatru biegło się dobrze. Flaga wyznaczająca pierwszy kilometr wypadała jakoś za rondem, gdzie wbiegliśmy w ulicę Stryjską. Wspólnie z Mateuszem biegliśmy na czele grupki, która trzymała tempo na ok. 37-38 minut. Sławek natomiast pognał przodem tuż po starcie i szybko zostawił nas w tyle.

Nieco luźniejszy początek przełożył się na tempo w granicach ~3:45 z pierwszego kilometra, które jednak dość szybko można było nadrobić. Przez kolejne 4 kilometry trasa bardzo delikatnie opadała, biegliśmy do końca Alei Zwycięstwa, a następnie ulicą Piłsudskiego do Bulwaru Nadmorskiego. Przełożyło się to na szybkie i równe tempo ~3:33 utrzymane praktycznie do samego półmetku zmagań.

Fot. Gdyńskie Centrum Sportu

Finalnie bramkę wyznaczającą 5 km minąłem z czasem ok. 17:45. Za punktem pomiaru czasu czekali wolontariusze z wodą. Złapałem łyka i skręciłem w kierunku Armii Krajowej, by zderzyć się z początkiem czterokilometrowego podbiegu. Łatwiejszą część trasy zostawiliśmy za plecami.

Walka do końca

Cały początek biegłem w towarzystwie Mateusza, ale na podbiegu po ulicy Świętojańskiej musiałem zostać jednak kilka kroków z tyłu. O ile w pierwszej połowie rywalizacji nie przegrzewałem się mimo grubszego stroju, tak odtąd musiałem już mocno zakasać rękawy i ściągnąć chustę. Ale tego się spodziewałem, a wszystko póki co szło zgodnie z oczekiwaniami.

Na rozciągniętym podbiegu moje tempo spadło zauważalnie, nawet do 3:50-3:55. W zasadzie prawie wszyscy rywale w okolicy biegli podobnie, nie było zatem mowy o wyprzedzaniu. Dodatkowo sytuację utrudniał wiatr, z którym trzeba było walczyć od 6 do 9 km. Mateusz ścigał się z innym biegaczem kilkadziesiąt metrów przede mną, ja natomiast przez cały ten fragment tuż za plecami miałem kolejnego rywala. Przeciwnik sprytnie krył się nieco za mną jako osłoną przed wiatrem mając zapewne plan, by jeszcze zaatakować. Po ponownym pokonaniu Alei Zwycięstwa i zakręcie w Stryjską odpuścił jednak, a mi pozostało jedynie walczyć o lepszy czas w końcówce.

Fot. Gdyńskie Centrum Sportu

Ostatnie 1,5 kilometra trasy było nieco bardziej płaskie, a ja zachowałem jeszcze dość sił, by dodatkowo przyspieszyć. Udało mi się stopniowo zmniejszyć dystans do wyprzedzającej mnie dwójki, aż w końcu, na ostatniej prostej przeszedłem do sprintu.

Ostatecznie wyprzedziłem jeszcze jednego rywala i dotarłem do mety tuż za plecami Mateusza. Sławek już tam na nas czekał meldując się z nową życiówką. 👏 Ja natomiast pobiegłem powyżej oczekiwań, a do wrześniowego rekordu zabrakło mi tylko 12 sekund.

Finalnie czas 36:32 dał mi 31. miejsce open oraz 13. w kategorii wiekowej 💪

Po odbiorze medalu pozostało jeszcze trochę potruchtać sącząc herbatę wydawaną na mecie, żeby nie wychłodzić się zbyt szybko. Kolejnym punktem programu był wydawany za metą posiłek regeneracyjny w postaci koktajlu owocowego i całkiem niezłego sernika 😉

Muszę przyznać, że mimo braku optymalnej formy wstydu nie było, a czas 36:32 brałbym w ciemno jako dobry prognostyk na drodze do kolejnego startu. Za rok będą za to solidne podstawy do łamania 36 minut, o ile jakieś dyszki zostaną zorganizowane w okolicy. Z nadzieją spoglądam na informacje płynące z GCS, bo może już w lutym regularne biegi uliczne wrócą do Gdyni? Organizacja ponownie nie zawiodła, dlatego trzymam bardzo kciuki i z wielką chęcią wystartuję ponownie w całym cyklu!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *