4. Półmaraton Górski Długa Góra

Data: 20.11.2022
Miejsce: Pustki Cisowskie, Gdynia
Dystans: ok. 21 km

Moim przedostatnim startem w sezonie, podobnie jak przed rokiem, był górski półmaraton zorganizowany po raz czwarty w Pustach Cisowskich. Ubiegłoroczny start zakończyłem na 10. miejscu open i 3. miejscem na podium w kategorii wiekowej po walce ze sobą i innymi biegaczami w końcówce. Trasa biegu się nie zmieniła, ale warunki zapowiadały się skrajnie różne – wtedy walczyliśmy na leśnych ścieżkach obfitujących w błoto i powalone drzewa. Tym razem szykował się start przy niewielkim mrozie i w prawdziwie zimowej scenerii 😉

Organizacja

Od niedawna mieszkam w sąsiedniej dzielnicy Gdyni, więc na start przytruchtałem z niewielkim wyprzedzeniem. Na miejscu zastałem już kilku znajomych zawodników i dobrze zorganizowane miasteczko biegowe z namiotem głównego sponsora – Decathlonu. Odbiór pakietów przebiegał sprawnie, zabrakło jednak po raz kolejny jakiejś szatni, żeby nie było konieczności przebierać się na mrozie.

Na plus natomiast można natomiast zaliczyć rozgrzewającą herbatę czekającą na zawodników na mecie. Do tego drożdżówka, a po pokonaniu 20 km nie potrzeba wiele więcej do szczęścia 😉 Ponadto również przygotowanie trasy było bardzo dobre. Poza charakterystycznymi różowymi tasiemkami co jakiś czas widziałem strzałki wymalowane na śniegu, przez co nie sposób było zabłądzić.

Po odbiorze pakietu oddałem plecak wraz z dodatkową kurtką do depozytu i rozpocząłem rozgrzewkę. Początek biegu nie zapowiadał się na bardzo intensywny, jednak trzeba było pozostać w ciągłym ruchu, żeby nie zmarznąć. W końcu wraz z ok. 400 innymi zawodnikami ustawiłem się przed linią startu w oczekiwaniu na końcowe odliczanie.

Spokojny początek

Wystartowaliśmy dość spokojnie długim, lekkim podbiegiem zagłębiając się coraz bardziej w las. Na pierwszym kilometrze wyprzedziłem kilka osób zajmując mniej więcej 7 pozycję, którą utrzymałem przez dłuższy czas. Zegarek wskazał początkowe tempo w granicach 4:30 przy nachyleniu trasy ok. 3%. Nie jakieś zawrotne, żeby nie opaść z sił w końcówce, ale nikt nie forsował go i nie odskakiwał jeszcze pozostałym.

Dopiero pod koniec podbiegu pierwsza trójka biegaczy zaczęła coraz bardziej oddalać się od reszty. Ja natomiast nie narzucałem sobie szybszego tempa i trzymałem się w grupce “pościgowej”, nadal na 5-8 pozycji. Część przeciwników forsowała tempo na podbiegach, inni oszczędzali wtedy siły i doganiali resztę na zbiegach. Po ok. 3,5 km od startu walczyliśmy z ostatnim podbiegiem przed dłuższym, nieco bardziej płaskim fragmentem. Pamiętając profil trasy postanowiłem wtedy wyprzedzić pozostałych i wykorzystać szybkość, jaką nadal dysponowałem po jesiennych startach.

Fot. Kontener Formy

Wskoczyłem dzięki temu na 4. pozycję i utrzymując bez problemu tempo nieco poniżej 4:00, zyskałem niewielką przewagę nad pozostałymi. Daleko przed sobą widziałem jeszcze plecy 2. i 3. zawodnika, jednak dystans był zbyt duży, by w tym momencie dało się nawiązać z nimi walkę.

Po drodze minęliśmy najwyższy punkt trasy (ok. 170 m n.p.m.), za którym rozpoczął się dłuższy zbieg. Wkrótce postanowiłem wciągnąć żel, jaki przygotowałem sobie na bieg. Uporałem się z nim w okolicy pierwszego punktu odżywczego, który usytuowany został pod koniec 8. kilometra. Trasa na tym fragmencie prowadziła wąską ścieżką przez jakieś łąki, by za chwile z powrotem skierować się do lasu.

Nie tylko podbiegi straszne 🙃

Ogólnie czułem jeszcze spory zapas sił; doskwierał mi jedynie chłód kąsający twarz, przed którym niewiele chroniła mnie chusta. Na ile byłem w stanie się zorientować, to do szybszego rywala traciłem ok. 100 metrów i podobny dystans dzielił mnie od 5. zawodnika, którego śledziłem na nawrotach trasy.

Fot. Kontener Formy

Przed nami był jednak niezwykle ciężki fragment biegu, ponieważ do 14 km trasa obfitowała naprzemiennie w zbiegi i podbiegi. Te skutecznie mnie wymęczyły, przez co przewaga czołówki wzrosła. Moja strata do 3. lokaty wynosiła już minutę, o czym informowali sędziowie ulokowani na trasie.

Za kolejnym dłuższym zbiegiem dotarliśmy do skrzyżowania ścieżki z szutrową drogą, gdzie znajdował się drugi punkt odżywczy. Ten również minąłem w pełnym biegu walcząc o każdą sekundę i licząc na to, że przeciwnik za moimi plecami opada już z sił. Dalej znajdowała się Długa Góra – wzniesienie, na którym w ubiegłym roku udało mi się wywalczyć lepszą pozycję. Jednak tym razem walczyłem o utrzymanie obecnego miejsca, podczas gdy ścigający mnie rywal od początku lepiej ode mnie radził sobie podczas podbiegów. Moja przewaga szybko stopniała do kilkunastu sekund, aż w końcu zrównaliśmy się tuż przed szczytem.

Ciężka końcówka

Biegliśmy jakiś czas w niewielkim odstępie od siebie, choć rywal wyraźnie przyspieszał w końcówce. Może byłbym w stanie powalczyć jeszcze na zbiegu lub płaskiej końcówce, jednak przed nami znalazła się ostatnia, solidna górka. Musiałem przez to oddać 4. lokatę i gonić przeciwnika, podczas gdy kolejny biegacz pojawiał się za mną już w polu widzenia.

Fot. Julia Kurgan / 7events

Mimo trudów i wymęczonego ostatniego podejścia udało mi się zachować resztki sił na końcówkę, gdzie pozostało tylko zbiec i się nie zabić. 😝 Zawodnik na 6. miejscu nie zdążył się już na szczęście zbliżyć do mnie na tyle, żeby zagrozić mojej pozycji. Dotarłem więc na linię mety z przewagą niecałych 15 sekund tracąc zarazem 24 sekundy do 4. miejsca.

Ostatecznie osiągnięty czas 1:32:46 dał mi 5. miejsce open i zwycięstwo w kategorii wiekowej 💪🥇🔥

Po dobiegnięciu na metę przebrałem się szybko z mokrych ciuchów i przy gorącej herbacie czekałem na dekorację. Byłem pewien zdobycia miejsca na podium, jednak nie miałem pewności na którym stanę stopniu. Finalnie zwyciężyłem w kategorii wiekowej, co stanowi znaczący postęp w porównaniu do ubiegłorocznego startu. 😁

Ogólnie z biegu jestem bardzo zadowolony, chociaż nadal jest miejsce do poprawy wyniku. Co prawda czas uzyskałem nieco słabszy niż rok temu, jednak przy tak skrajnie odmiennych warunkach ciężko porównywać te zmagania. Moje tempo za drugim bufetem spadło zauważalnie, momentami biegłem wolniej ok. 30 sekund na kilometr, niż było to w planach. Jeśli uda mi się lepiej przygotować, to za rok może udałoby się powalczyć o jeszcze lepszy wynik 😉 Biegu w każdym razie nie odpuszczę, bo jest to jeden z lepiej zorganizowanych i przyjemniejszych biegów w Trójmieście.

Fot. Julia Kurgan / 7events

2 komentarze do wpisu “4. Półmaraton Górski Długa Góra

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *