[#86] Półmaraton Gdańsk po raz 7

Data: 29.09.2024
Miejsce: Gdańsk
Dystans: 21.1 km

11. edycja gdańskiego półmaratonu ściągnęła ponad 4300 biegaczy. Dla mnie był to już 7. start w tej imprezie! Niestety kilka ostatnich tygodni poświęciłem na przygotowania do Garmin Ultra Race w Radkowie, który w ostatniej chwili został odwołany. Dlatego mimo braku przygotowań typowo pod półmaraton postanowiłem sprawdzić swój poziom wytrenowania praktycznie z marszu.

Przez wymuszony odbiór chipa w dniu biegu oraz długą kolejkę do depozytu rozgrzewkę musiałem skrócić do całkowitego minimum 😅 Przełożyło się to również na start dopiero w II fali, gdzieś przy pacemakerach prowadzących zawodników na czas 1h 35min.

Pierwsza połówka

Ruszyłem na tyle szybko, na ile miałem możliwość rozpędzić się i powyprzedzać wolniejszych biegaczy. Planowałem utrzymać tempo ~3:45 min/km przez ok. 5 km. Początkowe kilometry biegłem swobodnie w docelowym tempie. Pierwsza piątka trafiała na Błędniku, gdzie dotarłem w czasie 18:45, wymierzyłem zatem idealnie.

Dalej na biegaczy czekała kilkukilometrowa wietrzna prosta Aleją Zwycięstwa. Rok temu biegnąc długo samotnie straciłem na niej zbyt wiele sił, co przypłaciłem wynikiem dużo gorszym od zakładanego. Tym razem nie był to dla mnie kluczowy start, zatem dałem sobie więcej swobody i nie pilnowałem tak tempa. Te z niewielkim odchyleniem oscylowało wokół 4:00 min/km na tym fragmencie, niemniej dzięki temu miałem wszystko pod kontrolą.

Fot. https://www.facebook.com/piotrkonstantynoneapolitaninfotografia/

Na półmetku zameldowałem się w czasie ~40:35 z przyzwoitym zapasem sił. Nieco wcześniej wciągnąłem żel energetyczny i zgarnąłem łyk wody na punkcie odżywczym. Wyprzedzałem nadal biegaczy z pierwszej fali, jednak już coraz rzadziej.

Druga połówka

Przy zakręcie w ulicę Pomorską zegarek pokazał czas 52:10 – równo o minutę słabszy niż przed rokiem w tym punkcie. Inna sprawa, że wtedy musiałem zmierzyć się z kryzysem, a tym razem czułem się nadal nieźle. Wskoczyłem znowu na wyższe tempo licząc na to, że nadrobię tę minutową stratę. I że zarazem wyciągnę z tego startu jak najwięcej, mimo braku jakichkolwiek szans na pobicie PB. Na Żabiance przyjąłem drugi żel i dogoniłem dwie grupki zawodników z pacemakerami prowadzącymi na złamanie 1h 25min.

Po lekkich zawirowaniach ze sterowaniem ruchem drogowym na ulicy Chłopskiej wbiegłem w ulicę Obrońców Wybrzeża przed liczną grupką biegaczy. Tam na ostatnim punkcie odżywczym złapałem ostatni łyk wody i pogalopowałem w kierunku stadionu Lechii Gdańsk.

Fot. https://www.facebook.com/piotrkonstantynoneapolitaninfotografia/

Jak zwykle na końcówce czekał nas ostatni podbieg pod wiadukt, na którym wielu zawodników opada z sił. Ja jednak miałem ich jeszcze dość, by utrzymać tempo i spróbować rozpędzić się w końcówce wyprzedzając po drodze kolejnych kilku zawodników. Wokół stadionu zaczęli pojawiać się też kibice, którzy dopingowali biegaczy przed finiszem.

Na metę dobiegłem w czasie 01:21:19 zajmując 30. miejsce open i 4. w kategorii wiekowej 🏃🔥

Po ukończeniu zmagań odebrałem medal, depozyt i niewielki zestaw regeneracyjny z cateringu Body Chiefa oraz skorzystałem z masażu oferowanego finiszerom.

Ogólnie z rezultatu jestem całkiem zadowolony. Wynik uzyskałem bardzo podobny jak podczas startu przed rokiem, jednak wrażenia z biegu mam zupełnie inne. Pobiegłem na miarę swoich możliwości na ten moment; tym bardziej cieszy to, że wyszło nieźle bez przygotowań typowo pod półmaraton. Zastanawiało mnie jedynie bardzo wysokie tętno w trakcie biegu, ale to akurat szybko się wyjaśniło – padła mi bateria w pasku piersiowym, stąd wartości z kosmosu 🙃 No cóż, shit happens!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *