[#76] Półmaraton Górski Długa Góra

Data: 19.11.2023
Miejsce: Gdynia, Pustki Cisowskie
Dystans: ~21 km

Tydzień po Biegu Niepodległości miałem w planach wystartować w 5. odsłonie Półmaratonu Górskiego Długa Góra. Imprezę zaplanowano w gdyńskich Pustkach Cisowskich i brałem w niej udział po raz trzeci. W ostatniej edycji udało mi się zająć 5. lokatę obiektywnie będąc w lepszej formie niż obecnie. Musiałem zatem utemperować swój apetyt na szybkie leśne ściganie.

Moje przygotowania w ostatnich tygodniach nieco rozjechały się. Winne było przeziębienie oraz zakaz wstępu do Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego przez poszukiwania Grzegorza Borysa. Dlatego musiałem najpierw nieco zmodyfikować treningi, a wracając do zdrowia postawiłem w większej mierze na regenerację.

Organizacja

Impreza jak zwykle odbywała się w Pustkach Cisowskich. Tym razem na miejsce zawodów dotarłem marszobiegiem ze stacji SKM. Spokojnie odstałem w krótkiej kolejce po pakiet i po jego odbiorze zacząłem się rozgrzewać w okolicy startu. Tuż obok zlokalizowano całe miasteczko zawodów, gdzie zapominalscy mogli zaopatrzyć się w żele energetyczne czy brakujące ciuchy trailowe 😉

Stowarzyszenie Aktywni przyzwyczaiło już biegaczy do sprawnej organizacji imprezy i nie inaczej było tym razem. Zarówno przed startem, w trakcie zawodów, jak i na mecie wszystko działało bez zarzutu. Depozyt działał sprawnie, oznaczenie trasy nie budziło zastrzeżeń, a po zakończonej rywalizacji na każdego czekała herbata i drożdżówka.

Po odczekaniu w następnej kolejce oddałem swoje rzeczy do depozytu i dokończyłem rozgrzewkę. W końcu ustawiłem się przed bramą startową, mniej więcej w 2. szeregu zawodników. Pogoda do biegania zapowiadała się podobna jak przed rokiem – pogodnie, lekki mróz. Główna różnica polegała na ilości śniegu, który przed rokiem mógł sprawiać niewielkie trudności.

Dobre pierwsze kilometry

W końcu wybiła 10:30 i ok. 350 osób (oraz kilka psów) ruszyło na dobrze już znaną trasę półmaratonu. Po początkowym wyprzedzaniu dość szybko wyszedłem na 7-8 pozycję i śledziłem uciekającą czołówkę. Najszybsi zawodnicy urwali się reszcie i nie widziałem ich do końca zmagań. Ja natomiast utrzymywałem stałe tempo w granicach 4:20 na długim podbiegu, od którego rozpoczynała się trasa.

Fot. https://dlugagora.pl/

Przed szczytem wyprzedziłem kolejnych kilku zawodników i wyszedłem na 4. pozycję. Czułem cały czas oddechy rywali na plecach, utrzymywałem jednak stałe tempo i czekałem, czy ktoś zdecyduje się mnie wyprzedzić.

Zarówno na początkowych podbiegach, jak i na płaskich fragmentach trasy mogłem być spokojny o budowanie przewagi, aczkolwiek podczas zbiegów rywale nieraz dościgali mnie. Jeden z przeciwników zaatakował na 3. kilometrze, gdzie wyprzedził mnie i podyktował nieco mocniejsze tempo. Jednakże nie zamierzałem go gonić za wszelką cenę; starałem się rozłożyć siły i trzymać za nim w niewielkim odstępie.

Przecieranie szlaku

Pozostali biegacze trzymali się nadal tuż za mną nie kwapiąc się do wyprzedzania. Przypadkiem “przewodziłem” więc grupce 4-5 biegaczy przez dłuższy czas, do mniej więcej półmetka trasy. Nie lubię “uciekać” i przecierać szlaku przed innymi. Zawsze wygodniej jest mi biec czyimś tropem, szczególnie jeśli miejscami na trasie bywa grząsko lub ślisko.

Na pierwszym punkcie odżywczym na 8. kilometrze zameldowałem się z czasem o ~20 sekund lepszym niż przed rokiem. Dawało to szansę na obiecujący rezultat, ale jeszcze wiele mogło się zdarzyć. Złapałem szybki łyk wody i uważając, by nie skręcić kostki na nierównościach, pobiegłem w łączkę, którą poprowadzono trasę. Rywal biegnący przede mną zdobył już na tyle wysoką przewagę, że rzadko pojawiał mi się w zasięgu wzroku.

Fot. Joanna Płotka

Kawałek za łączką na podbiegu zwolniłem nieco, by wciągnąć żel energetyczny i dać się wyprzedzić. Dwóch rywali skorzystało z okazji i wyszło na czoło grupki nadając tempo. Niemniej jednak, nadal biegliśmy w kupie – każdy zgodnie ze swoimi założeniami na ten start.

Wspomniana para miała najwyraźniej plan na szybszą końcówkę i po jakimś czasie narzuciła mocniejsze tempo. Ponownie odpuściłem pościg, ponieważ czułem już nieco uszczuplone siły, a na domiar złego zaczęło poluźniać mi się sznurowadło. Reszta zawodników z mojej grupki trzymała się ponownie za moimi plecami w niewielkim odstępie.

Momentami miałem niewielką przewagę, w innych momentach czułem oddech rywala na plecach. Ostatecznie jednak nikt mnie jeszcze nie wyprzedzał jeszcze i utrzymałem obecne 7. miejsce do 2 punktu odżywczego na 15. kilometrze. Czas miałem nadal niezły, jakieś 10 sekund przewagi nad wynikiem sprzed roku.

Powtórka z rozrywki

Czułem, że to będzie ciężka końcówka i być może będę musiał oddać obecną pozycję. Pierwszy przeciwnik zaatakował na podbiegu szutrową drogą pod Długa Górę, od której nazwę wzięła impreza. Starałem się przez chwilę walczyć i dotrzymać mu kroku, lecz moje wysiłki spełzły na niczym🙃 Rywal był zbyt dobrze przygotowany kondycyjnie albo raczej to ja odstawałem.

Fot. Joanna Płotka

Nie pomógł nawet doping kibiców trzymających tabliczki z motywującymi hasłami, ani tych zagrzewających zawodników oklaskami. Odtąd też coraz więcej było ich na trasie, w przeciwieństwie do ścieżek w głębi lasu. Dotąd może jedynie w kilku miejscach trafiały się niewielkie grupki kibiców.

Tuż przed szczytem znajdowało się krótkie, ale bardzo strome podejście. Czułem wspinając się na nie, że mam już zbyt luźno zawiązanego buta i wolałem go szybko poprawić. Być może to przez chip, przez który niedokładnie zawiązałem sznurowadło. A że czekało nas jeszcze kilka solidnych zbiegów, to wolałem nie ryzykować.

W międzyczasie, gdy poprawiałem sznurowadło, wyprzedził mnie jeden rywal, a kolejny był już tylko kilka kroków dalej. Co prawda spadłem o następną pozycję, ale finalnie nie straciłem tu więcej niż 5 sekund. Ostatecznie nie zaważyło to na uzyskanym wyniku. Gorzej, że opadłem na tyle z sił, że nie mogłem już nawiązać równej walki.

Chwilę później trasa na zmianę wznosiła się i opadała kilka razy, aż wybiegliśmy w końcówce na skraj cywilizacji. Minąwszy większą grupkę kibiców przy skraju jakiegoś osiedla wbiegliśmy ponownie do lasu. W zasadzie już na oparach wszedłem na ostatnie wzniesienie, gdzie wyprzedził mnie jeszcze jeden czający się za plecami przeciwnik. Na zbiegu przed samą metą trzymała mnie już tylko siła rozpędu i ostatecznie nie dogoniłem już nikogo.

Zmagania ukończyłem w czasie 1:32:31, co dało mi 11. miejsce open i 4. w kategorii wiekowej 🙈

Za linią mety zbiłem piątki z pozostałymi biegaczami i podziękowałem za walkę, wymieniłem się spostrzeżeniami. Dość szybko okazało się, że paradoksalnie mimo pobicia swojego rekordu na tej trasie, przełożyło się to na gorszą lokatę 🙃

Z pewnym niedosytem odebrałem kolejny medal do kolekcji, bo w trakcie biegu liczyłem na trochę więcej. Ostatecznie do podium w kategorii wiekowej zabrakło mi ponad minutę, a to już jednak sporo. Na pocieszenie pozostał mi pakiet regeneracyjny, a te drożdżówki i herbata po biegu smakują najlepiej 😉

Podsumowanie

Poprawiłem swój ubiegłoroczny rezultat o 14 sekund biegnąc prawie identycznie, z tymi samymi kryzysami. Tym razem trafiło też na mocniejszych przeciwników, ci ukończyli przede mną całkowicie zasłużenie 👏 Mimo dłuższej regeneracji noga tym razem nie podawała, czegoś musiało zabraknąć zatem jeszcze na etapie przygotowań. Mam nadzieję, że do kolejnego startu sytuacja ulegnie już poprawie, bo czasu na doszlifowanie formy już nie ma przed GURem.

1 komentarz do wpisu “[#76] Półmaraton Górski Długa Góra

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *