Powrót Nocnego Biegu Świętojańskiego

Data: 23.06.2023
Miejsce: Gdynia
Dystans: 10 km

Z uwagi na zawirowania urlopowe nieco spóźniona relacja z biegu, który po kilkuletniej przerwie powrócił na trójmiejski asfalt. Nocny Bieg Świętojański na 10 km z premią górską zachęcił niemal 1500 zawodników do stawienia się późnym wieczorem przed gdyńskim stadionem rugby, skąd mieliśmy wystartować wraz z wybiciem północy.

Stara trasa od zawsze była wymagająca i ze względu na długi podbieg nie należała przez to do najszybszych, dlatego nie liczyłem na poprawę rekordu życiowego. Mogłem co najwyżej porównać swój wynik z 4 wcześniejszych startów tutaj, więc do pobicia miałem 0:38:02 z 2019 roku 😉

Organizacja

Gdyńskie imprezy przyzwyczaiły nas do dobrej organizacji i nie inaczej było tym razem. Odbiór pakietów zorganizowano w Gdynia Arena, na hali znalazły się również stoiska sponsorów. Do samego pakietu trafiło kilka drobiazgów, raczej nic szczególnego.

Do bramy startowej mieliśmy kilka minut spacerkiem, więc z niewielkim wyprzedzeniem ruszyliśmy na miejsce. Po krótkiej rozgrzewce ustawiłem się na końcu pierwszej strefy startowej w oczekiwaniu na końcowe odliczanie.

Przebieg

Równo o północy ruszyliśmy, najpierw wzdłuż Riviery, potem w górę ulicą Kielecką w kierunku Witomina. Tam weryfikowano czasu samego podbiegu, by dodatkowo nagrodzić najszybszych na tym odcinku. Do podbiegu biegłem dość komfortowo z tempem w granicach ~3:30, na premii górskiej starałem się utrzymać tę samą pozycję. Niewiele osób wyprzedzało na tym odcinku i finalnie udało się zachować 28-30 miejsce w stawce.

Na czwartym kilometrze rozpoczynał się długi zbieg, na którym można było nieco nadrobić czas. Starałem się w miarę możliwości rozpędzić, ale niezbyt lubię biegać w nocy dziurawym asfaltem 😉 Latarnie nie oświetlały dokładnie całej trasy i momentami bywało niepewnie, aż niektórzy przeciwnicy lekko odpuszczali na zbiegu.

Flagę wyznaczającą połowę dystansu minąłem z czasem ~0:18:20. Nadal całkiem przyzwoicie, a zarazem za daleko do rekordu, by była szansa go pokonać. Złapałem łyka wody na punkcie nawadniania i utrzymywałem dotychczasową intensywność biegu, już bez szczególnego parcia na finalny wynik. Udało mi się minąć kilku rywali, inni wyprzedzili mnie walcząc być może o życiówki.

Ja tymczasem robiłem swoje zmierzając w stronę centrum Aleją Zwycięstwa i później ulicą Świętojańską. Kryzys przyszedł po nawrocie trasy we Władysława IV. Wiedziałem, że ostatnie 2 km czeka nas lekki podbieg, jednak opadłem z sił zdecydowanie bardziej, niż mogłem się tego spodziewać.

Na końcówce wiatru w żagle dodała mi jeszcze ekipa Adidas Runners, która licznie i żywiołowo wspomagała każdego zawodnika na ostatniej, długiej prostej. Finalnie przed samą metą udało mi się jeszcze przycisnąć i zakończyć przyzwoitym finiszem.

Na metę dotarłem z czasem 00:36:34, co dało mi 30. miejsce open oraz 15. lokatę w M30

Na mecie po odbiorze medalu oraz pakietu regeneracyjnego zbiłem piątki i pogadałem ze znajomymi biegaczami. Z wyniku jestem zadowolony, poszło mi dużo lepiej niż niedawno w Toruniu na bardziej płaskiej trasie. A nawet jak na Nocny Bieg Świętojański, to jest naprawdę przyzwoicie, prawie 100 metrów przewyższeń robi swoje 😉

W końcu niespiesznie udaliśmy się z powrotem trasą biegu na Witomino. Potrzeba było i tak trochę czasu na ochłonięcie po wysiłku, a napotkane w drodze powrotnej dziki nie pomagały. Choć trochę szkoda, że nie przyszły na trasę godzinę wcześniej, byłyby lepsze czasy 🙃 Być może jeszcze za rok dołączą w trakcie biegu, ja będę na pewno! 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *