Nocna Dycha Kopernika

Data: 10.06.2023
Miejsce: Toruń
Dystans: 10 km

Po odhaczeniu Łodzi na biegowej mapie przyszedł czas na kolejne miasto, gdzie nie dane mi było dotąd startować. W Toruniu bywałem już niejednokrotnie i miałem z nim związane głównie dobre wspomnienia, dlatego byłem do wyjazdu nastawiony pozytywnie. Liczyłem też na przyjemny, nocny bieg i może jakieś miejsce w kategorii wiekowej. Postanowiłem zaryzykować i pobiec mocno od początku w granicach wyniku na życiówkę, a co będzie to zobaczymy 😉

Organizacja

Po pakiety zgłosiliśmy się w galerii Copernicus na kilka godzin przed startem. Przygotowano kilka stanowisk do wydawania pakietów, chociaż przy ok. 400 startujących osobach pewnie nie było to konieczne. Przydała by się za to jakaś informacja z wyprzedzeniem, gdzie dokładnie w tej galerii się zgłosić, a tego niestety zabrakło. Sam pakiet dość skromny, jedynie kilka drobiazgów od sponsorów.

Fot. https://nocnadycha.com/

Pod Copernicusa ponownie wróciliśmy wieczorem, ponieważ tam zaplanowano start i metę biegu na 10 km. Mieliśmy ruszyć o 22:00, więc po dosyć gorącym dniu temperatury powinny znacznie spaść, 17°C to już nie tragedia. Na miejscu zgodnie z informacją podaną przed biegiem miał znajdować się depozyt w busie. Być może z przyczyn losowych bus nie dojechał, bo przechowalnię na rzeczy zawodników zorganizowano na parkingu przed galerią. Ponownie, zabrakło jednak stosownej informacji od strony organizatorów i trzeba było dopytywać wolontariuszy, czy coś wiedzą.

Po pozostawieniu plecaka i krótkiej rozgrzewce ustawiłem się wśród najszybszych zawodników w oczekiwaniu na start. Około 22:00 po końcowym odliczaniu i sygnale startera ruszyliśmy.

Szybki początek

Najszybsi zawodnicy wysunęli się na czoło stawki, jednak nadal biegliśmy dość zbitą grupką. Pierwsze kilkaset metrów wiodło wzdłuż galerii, potem trasa odbijała w kierunku Szosy Lubickiej. Zegarek zaraportował mi pierwszy kilometr pokonany w 3:30 min/km i dopiero w tej okolicy widać było rosnącą przewagę 5-6 rywali nad pozostałymi z czołówki.

W chwilę potem przeskakując krawężnik (sic!) wbiegaliśmy na ścieżkę rowerową poprowadzoną mostem gen. E Zawackiej. Biegłem wtedy tuż za grupką “pościgową” trzymając pierwotne tempo, niewiele było do tej pory wyprzedzania i znajdowałem się na 10-11 pozycji. W międzyczasie po drugiej stronie mostu widać już było pierwszych biegaczy startu na 5 km oraz zawodników nordic walking. Ci ruszali od połowy trasy dyszki, więc najszybsi musieli mieć za sobą ok. 3 km.

Do tej pory biegło mi się dobrze, ale wiedziałem, że trudniejszy będzie powrót po tym samym fragmencie ze względu na wiatr. Po pokonaniu Wisły zbiegaliśmy z mostu na osiedle Rudak, gdzie trasa wiodła między ogródkami działkowymi i pomniejszymi uliczkami. I tu zaczęła się zabawa 🙃

Bieganie na orientację

Wcześniej przebieg trasy był dość oczywisty, jednak odtąd zaczęło się trochę… bieganie na orientację. O ile wcześniej na skrzyżowaniach ulic rozstawiona była również policja, tak teraz trasę zabezpieczali jedynie wolontariusze oraz terytorialsi. Tych było zbyt mało i dodatkowo zostali ulokowani wyłącznie w krytycznych punktach. Przez to w niektórych miejscach trzeba było uważać, by nie zbiec z trasy przez brak oznaczeń.

Na domiar złego moja “grupka pościgowa” rozciągnęła się tak, że momentami nie miałem nikogo przed sobą w zasięgu wzroku. Na szczęście pamiętałem mniej więcej przebieg trasy z informatora i udało mi się dotrzeć do punktu kontrolnego na 5 km… czego nie można powiedzieć o najszybszych zawodnikach.

Jak się później okazało, cała czołówka pomyliła trasę przed matą wyznaczającą półmetek zmagań i pobiegła nieco inaczej nadrabiając kilkaset metrów 🫣 Co dziwniejsze, na skrzyżowaniu, gdzie doszło do pomyłki stał wolontariusz, więc najwyraźniej nie pokierował najszybszych zawodników prawidłowo… a ci musieli improwizować 🙃

Przed punktem kontrolnym jak widać trasa nawracała, a przez brak prawidłowych oznaczeń zawodnicy mijający się z przeciwnych stron biegli “na czołówkę” 🫣 A wystarczyłaby dodatkowa barierka albo nawet samo 10 metrów taśmy między latarniami, by uniknąć kolejnego kuriozum.

Ja tymczasem opadając już wyraźnie z sił dotarłem na półmetek z czasem w czasie 00:17:57. Wiedziałem, że na życiówkę nie ma co liczyć, a zgadywanie dalszego przebiegu trasy było już wystarczającym utrudnieniem. Postanowiłem jedynie dowieźć uzyskaną lokatę do końca.

Wolniejsza końcówka

Po wbiegnięciu ponownie na most zmagania utrudniał wiatr, przez co tempo siadło do okolic 4:00 min/km. Dodatkowo przeszkodę stanowili znacznie wolniejsi zawodnicy dystansu 5 km i kijkarze, których momentami trudno było wyprzedzić. Jakimś cudem na ścieżce pojawiały się również rowery (!!!), co ponownie świadczy o beznadziejnym zabezpieczeniu trasy.

Po zbiegnięciu z mostu trasa odbijała i ponownie niewidoczne były oznaczenia, brakowało barierek i wolontariuszy, którzy zadbaliby o prawidłowe i bezpieczne pokonanie tego fragmentu przez biegaczy. Udało się wypatrzeć przede mną jednego z rywali i pobiec jego tropem, przez co dotarłem bezpiecznie z powrotem do Copernicusa.

Takiego szczęścia nie mieli jednak ostatni biegacze dyszki, którzy w tym miejscu natknęli się już na… wznowiony ruch uliczny. Przeganiani ze środka skrzyżowania przez policję wypytywali przechodniów o drogę do galerii. Kuriozum. Sam nie dowierzałem, gdy o tym usłyszałem. 🫣

Ostatnie kilometry to głównie wyprzedzanie dużo wolniejszych zawodników i dociągnięcie do końca na rezerwie. W Międzyczasie minęło mnie może ze 2 szybszych zawodników, ale ostatecznie nadal utrzymałem niezłe miejsce, choć czas 00:19:31 z drugiej połowy trasy jest daleki od oczekiwań.

Fot. https://dziendobrytorun.pl/

Na metę dotarłem w 00:37:28 zajmując 12. miejsce open oraz 3. w M30!

Miałem nadzieję, że to już koniec problemów związanych z tym startem. Nic bardziej mylnego, w strefie finishera zastałem walkę o batony i piwa bezalkoholowe wykładane gdzieniegdzie przez organizatorów na ogólnodostępne stoły. Zgodnie z regulaminem miało być wszystko wydawane do ręki, na podstawie numerów startowych, ale znowu coś nie zagrało 🙃

To też nie koniec atrakcji, bo jako że zająłem miejsce w kategorii, to poczekałem na zakończenie imprezy oraz dekorację. Organizator zapowiedział, że poza upominkami dla zwycięzców biegu i najszybszych mieszkańców Torunia nagrodzone zostaną również najlepsze osoby w kategoriach wiekowych. Wydawanie rozpoczęto od dystansu 5 km, gdzie pamiątkową statuetką nagradzane były po 3 osoby w każdej kategorii wiekowej, a nie jedna, jak wprost wynikałoby z regulaminu. Organizator jednak zdecydował, że za pokonanie 10 km tylko najszybsza osoba w danej kategorii zostanie nagrodzona. No cóż, ich wola – wszak za 2. i 3. miejsce nic nie zostało obiecane, a dodatkowe nagrody za 5 km to co najwyżej miły gest 🙂

Kolejny raz jednak wkradł się chaos w szeregi organizatora. Nastąpiły pomyłki przy dekoracji najszybszych zawodników, ktoś otrzymał niewłaściwą statuetkę, dla innej osoby nagrody zabrakło 🫣

Konsternacja nastąpiła też pośród osób biorących udział w konkursie na przebranie Kopernika. Dopiero po zakończeniu dekoracji poinformowano, że konkurs odbędzie się na facebooku, a nie na miejscu. Ponownie nie zagrał przepływ informacji… szkoda tylko tych, którzy niepotrzebnie czekali do północy pod galerią, zamiast rozejść się do domów.

Biegowo start zaliczam do średnio udanych, noga nie podawała tym razem. 🙃

Pod względem oceny organizacji imprezy jest to 2/10, a Kopernik się w grobie przewraca. Może to tylko jednorazowa wtopa Stowarzyszenia Maraton Toruński, ale jednak dla mnie wystarczająco zniechęcająca, by ich imprezy w przyszłości omijać.

1 komentarz do wpisu “Nocna Dycha Kopernika

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *