Zimowe starty i morsowanie

W Trójmieście o porządnej zimie można sobie od kilku lat tylko pomarzyć. Jednakże styczeń nieoczekiwanie przyciągnął do nas hiszpańskie mrozy ( jeszcze mniej spodziewane, niż hiszpańska inkwizycja 😀 ), dzięki którym po raz pierwszy miałem okazję pobiegać w ok. -15°C, ciekawe doświadczenie 😉 Śniegu co prawda również trochę nasypało, ale jednak z reguły Trójmiejskie szlaki obfitują bardziej w różne gatunki błota, które dodatkowy śnieg tylko urozmaica. Tymczasem póki co z przerwami, ale zima trzyma, co znacznie odmienia leśne szlaki i widoczki w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym.

W Trójmieście ostatni raz w takim śniegu biegałem aż 3 lata temu. Trafił się wtedy nawet start w Biegu Tropem Wilczym 😉 Ale trudno jest porównać moje bieganie z tamtego okresu i obecne. Wówczas po raz pierwszy kontynuowałem treningi na zewnątrz, bez zimowej przerwy na samą siłownię; obecnie to siłownia byłaby nietypową odmianą. I wtedy nie do pomyślenia byłoby, żeby w ciągu miesiąca przebiec 265 km, a z takim stanem na liczniku kończę styczeń.

Robiłem ostatnio więcej długich wybiegań po leśnych ścieżkach z uwagi na zbliżający się start w Trójmiejskim Ultra Tracku, który miał się odbyć w lutym, jeżeli rozmowy Związku Organizatorów Sportu Masowego z rządem przebiegną pomyślnie i regulacje pozwolą na przeprowadzenie imprezy. Jednak nic bardziej mylnego, najwyraźniej w lesie epidemia szaleje bardziej niż w marketach czy kościołach 😉 Dlatego tuż przed tym weekendem pojawiła się informacja o przesunięciu startu na kwiecień z uwagi na obecnie trwające i wszelkie przyszłe obostrzenia, niemożliwość przewidzenia sytuacji epidemiologicznej oraz nieobliczalność rządzących, których kroków nie można odgadnąć nawet w obliczu spadającej liczby zachorowań.

Pozostaje tylko trenować i czekać, aż sytuacja pozwoli na legalną organizację startów, albo ktoś postanowi obejść obostrzenia tworząc zawody w formie reality show o biegaczach lub zatrudni wszystkich biegaczy jako kurierów do przenoszenia numeru startowego między startem, a metą.


Myślałem o celach biegowych na ten rok, ale jednak zrezygnowałem z formułowania czegokolwiek konkretnego. 2020 był dziwny, nieprzewidywalny i pokazał, w jak niewielkim zakresie możemy mieć wpływ na niektóre sprawy. Dlatego jako cel pozostawię sobie utrzymanie biegania na obecnym poziomie intensywności, do tego urozmaicenie treningów, czy dodatkowe morsowanie.

Odnośnie zimowych kąpieli w morzu, to w końcu się przemogłem i spróbowałem! Obawiałem się nagłego wychłodzenia, a później niepotrzebnego przeziębienia, a w rzeczywistości jest o wiele łatwiej i przyjemniej, niż gdy się o tym tylko myśli. Nawet zimny prysznic jest trudniej wziąć niż wskoczyć do morza o temperaturze 4-5°C, a po wszystkim nie miałem nawet kataru 😉 Od początku roku udało mi się 2-3 razy wskoczyć do morza, a to na pewno nie koniec, bo za każdym razem coraz bardziej mi się podoba 😉

Mors jaki jest każdy widzi

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *