59. Bieg Westerplatte

Data: 12.09.2021
Miejsce: Gdańsk
Dystans: 10 km

Bieg Westerplatte to taki trójmiejski klasyk, w którym udział kiedyś wziął każdy biegacz długodystansowy. Wiele osób rozpoczynało w nim swoją przygodę z dystansem 10 km, czy z masowymi biegami ulicznymi w ogóle. Podobnie było też ze mną w 2016 roku, kiedy debiutowałem na półwyspie Westerplatte z trudem docierając do mety. Długo dochodziłem do siebie po jej przekroczeniu balansując na granicy utraty przytomności… Jednak mimo tego wspominam tamten dzień z sentymentem, bo to od niego się zaczęło moje nałogowe bieganie.

Organizacja

Tegoroczny start to moje trzecie podejście do tej imprezy, w tym drugie na trasie między Westerplatte, a Europejskim Centrum Solidarności. Przy mecie zlokalizowano również biuro zawodów i miasteczko biegowe, które w tegorocznej edycji wypadało nad wyraz skromnie. W przeciwieństwie do poprzednich lat najwyraźniej zabrakło też sponsorów, przez co pakiet startowy zawierał tylko niezbędne minimum.

Po pakiet wybrałem się w sobotę z samego rana, by uniknąć stania w kolejce po niego tuż przed startem. Dzięki temu mogłem sobie pozwolić na niespieszny przyjazd w dniu zawodów. Po dotarciu pod ECS przypiąłem rower do jednego ze stojaków i ruszyłem do autobusów przewożących spragnionych wrażeń biegaczy na Westerplatte.

Po kilkunastu minutach dotarliśmy na start, a tam już wszystko przebiegło standardowo. Zostawiłem plecak w depozycie znajdującym się w autobusach wracających pod ECS, potem rozgrzewka oraz ustawianie się w strefach startowych. Mimo nieco niższej frekwencji, niż w przedpandemicznych latach, nadal dało się odczuć wcześniejszy klimat tej imprezy. Pośród tłumu ponad 1200 zawodników wypatrzyłem też sporo znajomych twarzy. Zapowiadało się fajne bieganie w doborowym towarzystwie 😉

Niestety, w każdej chwili figla mogła nam spłatać niepewna pogoda. Dopóki było pochmurno warunki wyglądały całkiem nieźle, a mokry asfalt po nocnym deszczu i gdzieniegdzie kałuże na trasie nie straszyły zbytnio. Jednakże za chmurami czaiło się słońce, które co jakiś czas przyświecało prażąc niemiłosiernie. Na otwartej przestrzeni pojawił się też silniejszy wiatr, który momentami odczuwalnie dawał się we znaki.

Bieg Westerplatte po raz trzeci

Ruszałem ze strefy 36′-40′, na starcie obyło się bez przepychanek i dość szybko udało mi się wejść we właściwy rytm. Utrzymałem wypracowaną pozycję, a nadal biegło mi się bardzo komfortowo. Na początku momentami miałem wrażenie, że się wlokę! 😉 Jednak w rzeczywistości przycisnąłem nawet nieco mocniej, niż miałem to w planach.

Przez pierwsze kilka kilometrów zachowałem dosyć równe tempo w granicach ~3:45 licząc na to, że nie opadnę z sił zbyt szybko. Na trasie znajdowało się kilka pomniejszych podbiegów, jednak generalnie jest ona dość płaska i przyjemna. Problem stanowić mogłaby jedynie spora ekspozycja na warunki atmosferyczne. Na półmetku biegu zameldowałem się z czasem 18:50, nadal z zapasem sił.

Mimo ostatniego spadku formy zapowiadał się naprawdę obiecujący wynik! Ku mojemu zaskoczeniu wyglądało na to, że nadal byłem w dyspozycji na złamanie 38 minut i ustanowienie nowego rekordu osobistego. Problem z niewystarczającym przygotowaniem do biegu na takim obciążeniu mógł się jednak objawić w każdej chwili. Tym bardziej z wiatrem wiejącym często w twarz i słońcem wyciskającym dodatkowe hektolitry potu z tłumu pokonującego gdańskie ulice. Do 7-8 kilometra wszystko działało bez zarzutu, później zacząłem delikatnie opadać z sił, ale nadal nie wyglądało to źle. Pewien kryzys pojawił się dopiero ok. kilometra przed metą.

Finisz

W pewnym momencie wyraźnie zwolniłem, tempo siadło do 4:05, a na mocną końcówkę zabrakło po prostu sił. Ostatni kilometr leciałem już “na oparach”; nie byłem w stanie utrzymać wcześniejszego tempa, a co dopiero przyspieszyć. Udało mi się jednak zmobilizować na ostatnią prostą, dzięki czemu urwałem z wyniku jeszcze ze kilka cennych sekund wyprzedzając triumfującą pośród pań Kasię Pobłocką-Głogowską.

Ostatecznie osiągnięty przeze mnie rezultat to 0:37:56, co poprawia mój PB sprzed 2 lat o kilka sekund i jednocześnie daje 21 miejsce w open oraz 8 w kategorii wiekowej. Nieco nieoczekiwanie udało się pobiec naprawdę nieźle, co ładnie zwieńcza 5-tą rocznicę moich startów i obrazuje progres, który wypracowałem przez te lata. Odczuwam jednak pewien niedosyt – gdybym przynajmniej utrzymał wcześniejsze tempo na końcówce, to może nawet udałoby się wykręcić coś w granicach 37:30. Przy formie sprzed wakacji mogłoby być jeszcze lepiej, ale to już tylko gdybanie…

Organizator ponownie nie zawiódł jeśli chodzi o medal; ten prezentuje się bardzo przyzwoicie. Na mecie zabrakło jednak jakiegoś pakietu regeneracyjnego, zapewne przez brak sponsorów.

Ostatecznie imprezę oceniam jako bardzo udaną i z pewnością nieraz jeszcze wrócę na Bieg Westerplatte w kolejnych latach zmierzyć się ze swoimi wcześniejszymi wynikami. Trasa pozwala na szybkie bieganie, a skoro ostatnio w Trójmieście nie ma tylu alternatyw na dyszki, co kiedyś, to nie ma co wybrzydzać. Oby tylko forma w przyszłości dopisywała 😉

1 komentarz do wpisu “59. Bieg Westerplatte

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *