15. Półmaraton Warszawski

Data: 26.09.2021
Miejsce: Warszawa
Dystans: półmaraton

Po półtorarocznej przerwie ponownie ruszył Półmaraton Warszawski, który w tym roku połączony został również ze stołecznym maratonem. W moim przypadku był to drugi start ulicami Warszawy, to tutaj w 2019 roku stawiałem pierwsze kroki w kierunku zdobycia korony półmaratonów.

Start mający miejsce kilkanaście miesięcy temu nadal bardzo dobrze wspominam ze względu na dobrą organizację, przyjemną trasę i świetny doping. Dlatego na kolejną edycję biegu czekałem w zasadzie od wybuchu pandemii. I się nie zawiodłem!

Organizacja

Tuż po przyjeździe udaliśmy się po pakiety startowe do Pałacu Kultury, gdzie mimo tłumów biegaczy wydawanie przebiegało bardzo sprawnie. W środku gęsto było od stoisk organizatorów, których nie sposób pominąć w drodze po pakiet. A ten prezentował się całkiem przyzwoicie; wewnątrz znalazły się m.in. żele energetyczne i sok z buraka, czyli legalny i zdrowy doping 😉

Nazajutrz rano ruszyłem truchcikiem z Muranowa w kierunku centrum odwiedzając po drodze Ogród Krasickich. Im bardziej zbliżałem się do strefy startu, tym mocniej dało się odczuć atmosferę imprezy. Dość szybko trafiłem też na trasę biegu, gdzie już od kilku godzin ścigali się uczestnicy 43. Maratonu Warszawskiego. Trasy obu imprez pokrywały się ze sobą; dokładnie od połowy królewskiego dystansu mieliśmy dołączyć do maratończyków i razem pokonać ostatnie 21.1 km, aż do wspólnej mety.

Pod względem przygotowania miasteczka biegowego, transportu depozytów, podziału na fale startowe i oznaczenia trasy nie sposób się do czegokolwiek przyczepić. Nawet dla debiutantów wszystko musiało być bardzo jasne, a dodatkowo najważniejsze informacje przed startem podawali również konferansjerzy. Spodobało mi się też oznaczenie pacemakerów, którzy startując w różnych falach mogli się ze sobą mijać potencjalnie powodując dezorientację zawodników. Dlatego poza kolorami stref czasowych zastosowano osobne kolory fal, co uniemożliwiało jakąkolwiek pomyłkę.

Po zakończeniu rozgrzewki zostawiłem depozyt w oznaczonej do tego ciężarówce i ustawiłem się w strefie startowej. Dalej przepuszczano wyłącznie z nałożoną maseczką, zatem widać było pewne obostrzenia związane z pandemią. Jednak przed startem można było się jej pozbyć, zatem dodatkowe wytyczne nie były uciążliwe. Mimo wszystko pozwoliły na start ponad 4,5 tys. biegaczy, co cieszy najbardziej 😉

Przed rozpoczęciem biegu tradycyjnie odtworzono utwór “Sen o Warszawie” Niemena, przy którego akompaniamencie i wśród wrzawy kibiców ruszyliśmy w trasę. Start pierwszej fali odbywał się punktualnie o 12:00, ale póki co słońce nie dawało się jeszcze jakoś bardzo we znaki. Pogoda zapowiadała się nieźle, co mogło zwiastować naprawdę dobre czasy. Co prawda ponownie nie byłem pewien swojej dyspozycji, ale postanowiłem już pobiec na czas zbliżony do swojego rekordu, tj. 1:22:38.

Półmaraton Warszawski po raz drugi

Po sygnale startu wystrzeliłem jak z procy w grupie tuż za elitą. Po kilkuset metrach średnie tempo grupy ustabilizowało się w okolicach 3:45. Trochę szybko, a nie miałem w planach łamania 1:20:00 tego dnia 😉 Początek przebiegliśmy razem, ale postanowiłem jednak nieco zwolnić i trzymać się przez kolejne kilometry bardziej z tyłu.

Matę pomiarową na piątym kilometrze mijałem z czasem 0:19:01, więc nadal biegłem za szybko – niedawno z takim tempem pokonałem Bieg Westerplatte, czyli dystans ponad dwukrotnie krótszy! Zwolniłem jeszcze do bardziej komfortowego, a jednocześnie nadal dość szybkiego tempa 3:50-3:55, które utrzymywałem do 12-13 km.

Fot. FotoMaraton.pl

Wtedy też pojawił się niewielki kryzys; słońce przygrzewało za mocno, sił zaczynało powoli brakować, a zlokalizowany w tym miejscu podbieg przed Mostem Gdańskim nie ułatwiał sprawy. Podczas biegu starałem się schładzać na bieżąco przy licznie rozsianych na trasie punktach odżywczych, jednak to nie wystarczyło. Po kilku gorszych minutach udało mi się jednak zmobilizować i utrzymać średnie tempo 3:55 już do końca.

Przed metą wykrzesałem jeszcze resztkę sił na mocniejszy finisz licząc na pokonanie białostockiego rekordu, czego udało się dokonać z czasem 1:22:23! Uzyskany rezultat dał mi 31 miejsce w klasyfikacji generalnej (33. doliczając panie) oraz 18 pozycję w kategorii M30 🙂 Na bieg zapisany byłem również w nieformalnej klasyfikacji blogerów, w której zająłem zaskakujące 2 miejsce 😉

Po odbiorze cieszącego oko medalu i bogatego pakietu regeneracyjnego zgarnąłem jeszcze Kiedyś-Ciepłą-Zupę, która jednak smakowała jak rzadko kiedy 😉

Po złapaniu oddechu ruszyłem z powrotem do miejsca zakwaterowania w oczekiwaniu na rozpoczynający się o 17:00 bieg na 5 km. Tam występowałem już jako kibic 😉 I chyba tylko do tej kwestii można się przyczepić, jeśli coś mogłoby zostać poprawione. Trochę szkoda, że bieg na 5 km nie został rozegrany równocześnie z pozostałymi dwoma. Mielibyśmy dzięki temu więcej czasu na zwiedzanie czy spotkania ze znajomymi, a tak jednak terminarz był dosyć napięty. Zobaczymy, czy zmieni się to w kolejnych latach.

Podsumowanie

Ogólnie z wyjazdu do Warszawy jestem bardzo zadowolony, warto było czekać 1,5 roku i zawalczyć o lepszą życiówkę. Wtedy biegłem dość rekreacyjnie, ale przy sprzyjającej pogodzie można tu wykręcić naprawdę niezłe czasy. Dla mnie nie jest to na pewno ostatnia wizyta w stolicy i postaram się tu wrócić jeszcze nieraz! Warszawa da się lubić 😉

1 komentarz do wpisu “15. Półmaraton Warszawski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *